Człowiek,
gdy wybiera się do kina, to za 15 złotych chce rozpływać się w zachwytach nad
wiadrem popcornu i opowiadać znajomym, jaki super film ostatnio oglądał. W
innym wypadku wraca do domu rozgoryczony i wyładowuje swą frustrację w sieci z
innymi rozgoryczonymi. Widz stał się bardziej wybredny, bo w końcu ma, z czego
wybierać i chce dobrze ulokować ciężko zarobione pieniądze. Dzięki czemu wciąż
podnosi się poprzeczka i możemy obejrzeć takie cuda, jak Pulp Fiction, Memento,
Prestiż czy Incepcja.
Podobnie
ma się sprawa w świecie książek.
Ludzie
nie mają zbyt wiele czasu, więc jeżeli mają „zmarnować” kilka godzin na
lekturę, to musi to być arcydzieło. Szczególnie, że książki tanie nie są i
trzeba wydać nieraz nawet 50 złotych. Sam pisarz musi wykazać się pomysłowością
i talentem, często eksperymentując z formą i kreacją. W wyniku, czego powstają
takie perełki, jak „Październikowa lista”.
Autor: Jeffery
Deaver
Tytuł:
Październikowa lista
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
rok wydania:
kwiecień 2014
ilość stron: 344
moja ocena: 6!/6
Po
rozdarciu koperty i wyjęciu z niej książki, byłem zachwycony. Wydawnictwo
Prószyński i S-ka, znów staje na wysokości zadania. „Październikowa lista” ma
ładną okładkę. Grafika zrobiona jest bardzo profesjonalnie i śmiało możemy podarować
książkę w formie prezentu lub przyozdobić nią własny regał.
W
grafice zaciekawił mnie jeden element – odwrócony zegar. Nie bardzo wiedziałem,
czego jest symbolem, skoro w tytule mowa o jakiejś liście. Po powierzchownym
przewertowaniu książki zorientowałem się, w czym rzecz.
„Październikowa
lista” zaczyna się po prostu od zakończenia, co mocno mnie zdziwiło i dość
sceptycznie podszedłem do takiego zabiegu. Przystąpiłem jednak do lektury i ku
mojemu zaskoczeniu okazało się, że napisanie książki w taki sposób to strzał w
dziesiątkę!
Poznajemy
przerażoną Gabriel w tajemniczym mieszkaniu, prowadzącą rozmowę z nowym
znajomym. Z dialogu dowiadujemy się, że córka Gabriel została porwana, a sama
Gabriel oczekuje przybycia swego przyjaciela, Daniela, który pojechał zapłacić
okup. A cały zamęt spowodowany jest enigmatyczną październikową listą.
Początek
powieści jest zaskakujący, aczkolwiek mógłby być mocniejszy. Niestety
technicznych szczegółów autor nie mógł przeskoczyć. Zaczynając książkę od
zakończenia fabuły, nie mamy bladego pojęcia, kim są bohaterowie, dlatego też
nie jesteśmy w stanie za bardzo przejąć się ich losem. Mimo to, autor zręcznie
wplótł podstawowe informacje, unikając ich powielania we wcześniejszej części
wydarzeń, co jest bardzo na plus.
Deaver,
jak po sznurku, w każdym rozdziale cofa się w czasie o kolejne minuty. Czasem
godziny. Rozdziały zostały więc opatrzone numerem i krótką notką – „17:40
niedziela, 30 minut wcześniej” oraz dołączono do nich zdjęcia, nawiązujące do
fabuły.
Powiem
szczerze, że zabieg cofania się sprawił, że aura tajemniczości, przyświecająca
kolejnym rozdziałom, była znacznie większa, niż jakby poznawać fabułę we
właściwej kolejności. Ze strony na stronę, im bardziej cofaliśmy się w czasie,
tym bardziej obraz nam się rozjaśniał a napięcie, zamiast spadać – rosło.
Skojarzenie z filmem Memento, jest tu
jak najbardziej na miejscu.
Autor
doskonale bawi się przewrotnością opisów w przedstawianiu wydarzeń. Niczego tak
naprawdę nie możemy być pewni. Niekiedy przewrotności wywołują na twarzy
uśmiech, a innym razem po prostu łapiemy się za głowę z niedowierzania. Autor z
premedytacją wodzi nas za nos.
Podczas
czytania kolejnych rozdziałów, pojawia się coraz więcej pytań i wątpliwości, co
pcha tylko do dalszej lektury. Kreacja Gabriel jest po prostu obłędna. Z każdą
chwilą zaskakuje sprytem i siłą charakteru. Nawet w chwilach grozy, napięcia i
strachu zachowuje jasność myślenia, co sprawia, że męska postać Daniela wypada
przy niej trochę blado i niemęsko. Ciekawa jest również kreacja pary
policjantów, którzy przywodzili na myśl Vincenta i Jules’a z Pulp Fiction, choć może, to tylko moje
skojarzenie. Bohaterowie wykreowani przez Deaver’a z pewnością nie są
papierowi. Autor dobrze radzi sobie z kreacją i potrafi pisać naprawdę świetne
dialogi, co przekłada się na autentyczność bohaterów.
Autor
również zręcznie wykorzystuje atrybuty ubioru, cechy charakterystyczne wyglądu,
w celu zaprezentowania postaci, bez przedwczesnej kreacji. Wyminął tym samym
podstawowe problemy techniczne, zamieniając trudności w atuty. Dzięki temu do
tej pory pamiętam pana Żółtą Koszulę.
Mimo,
iż akcja pędzi na złamanie karku, autor znalazł miejsce na drobniejsze zagadki,
wręcz smaczki tj.: Profesor, o którym wspomina Gabriela. Czy podobieństwo
Daniela do znanego aktora, przy czym żadna z postaci nie mówi, do jakiego.
Za
duży plus uważam również zakończenia rozdziałów, które pozostawiały wielki znak
zapytania. Np.: Jak bohaterowie oszukali policjantów? Kim jest pan Żółta
Koszula?
Wszystko
naprawdę perfekcyjnie się zazębia, tworząc znakomitą iluzję. Bo trzeba Wam
wiedzieć, że w „Październikowej liście” nic nie jest takie, na jakie wygląda. Sens
tych słów znakomicie oddaje zakończenie książki, czyli początek fabuły, złożony
z trzech punktów kulminacyjnych, które wywołują totalny opad szczęki. Czytając
ostatni rozdział po prostu siadłem z wrażenia!
Szkoda
tylko, że autor zbyt szeroko rozpisał się na temat wyjaśnienia zagadki.
Niektóre rzeczy należało zostawić czytelnikowi, by odrobinę pomyślał.
Podsumowując,
książka ma 344 strony, ale dzieje się w niej naprawdę, naprawdę dużo! Nie ma w
niej bohaterów, których będziemy wspominać latami. Nie ma wielkiej, nadymanej
fabuły. Jest akcja, jest zabawa, jest zagadka. Wszystko jest majstersztykiem,
który ma bawić i wciągać. Osobiście przeczytałem książkę w jeden dzień i byłem
pod jej ogromnym wrażeniem.
36
złotych? To jak za darmo!
6! Brzmi dobrze :) Cieszę się, że książka Ci się podobała. Listonosz powinien odwiedzić mnie z "Październikowa listą" po weekendzie, po Twojej recenzji jeszcze bardziej jej wyczekuję:)
OdpowiedzUsuńJest na co czekać. Lepiej zarezerwuj sobie cały dzień, bo się nie oderwiesz : )
UsuńUwielbiam książki Deaver'a, a ta zapowiada się wręcz zachwycająco. Twoja recenzja potwierdza tylko to, że każde kolejny egzemplarz autora można brać w ciemno! :)
OdpowiedzUsuńTo jest pierwsza książka tego autora, jaką czytałem. I muszę przyznać, że to bardzo utalentowany pisarz. Z pewnością, jeżeli będę miał możliwość zakupienia po okazji jakiejś książki Deaver'a - zrobię to z pewnością ; ) Chciałbym kolejną dawkę tego samego!
UsuńZabieg autora ryzykowny, fakt, ale jeżeli efekt dorównuje poziomem wymienionym przez Ciebie filmom, to na pewno się skuszę ;). Nie łatwo jest wymysleć coś oryginalnego, a jeszcze trudniej wprowadzić swój pomysł w życie, dlatego z chęcią przekonam się czy to coś dla mnie.
OdpowiedzUsuń